PREZES NACZELNEJ RADY LEKARSKIEJ
prof. dr hab. med. Andrzej Matyja
List otwarty do Prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej,
opublikowany w czasopiśmie ZDROWIE BEZ LEKÓW w 2020 r..
Szanowny Panie Prezesie.
Jestem jak i Pan lekarzem – i choć emerytowanym, to wciąż przewlekle zdrowym (czego i Panu życzę). Będąc związanym z zawodem już ponad pięćdziesiąt (50) lat – widziałem wiele, lecz to co dostrzegam obecnie, jest chyba kulminacją tego, z czym się nigdy w medycynie nie godziłem i zawsze zwalczałem.
Z perspektywy już ponad 70 lat jakie przeżyłem, pozwolę sobie zadać Panu kilka pytań.
I mimo iż podpiszę je swoim nazwiskiem, to proszę mieć świadomość, że nurtują one wielu innych lekarzy w naszym kraju, którzy mają prawo oczekiwać od Pana odpowiedzi.
W różnych Okręgowych Izbach Lekarskich toczą się obecnie postępowania przed Sądami Lekarskimi przeciwko lekarzom – nie dlatego, że popełnili oni przewinienia, czy błędy w leczeniu i narazili tym zdrowie lub nawet życie swoich pacjentów. Nie!
Lekarzom tym zarzuca się, że nie leczyli zgodnie z „obowiązującą” doktryną…
Mnie jak i na pewno Panu, znana jest podstawowa doktryna jaką jest:
DOBRO CHOREGO PRAWEM NAJWYŻSZYM,
a miarą tej prawdy jest skuteczność zaordynowanej przez lekarza terapii.
Po kilkudziesięciu latach uprawiania zawodu lekarza wiem, że pomagać można na różne sposoby – byle skutecznie.
Wiem też (i przekonywałem się o tym kilka razy), że wychodzenie poza ramy wiedzy wyniesionej z uczelni, jest przez tzw. środowisko źle odbierane. No bo nie można się wyróżniać – być skuteczniejszym niż inni…
Ale jak rozwijać naukę nie wychodząc poza jej ramy?!
Na rozwój nauk medycznych czekają chorzy – w tym i my (lekarze też chorują i umierają). Postęp w medycynie, to zmniejszanie wykazu chorób trudnych do leczenia czy wręcz nieuleczalnych.
To normalne, że postęp polega na negacji – z „nie” rodzi się nowe.
Choć czasem też bywa to powrót do czegoś znanego od dawna – np. akupunktury. Na jej bazie, powstała totalna akupresura KLAWITERAPIA.
Twórca tej metody – polski psycholog dr Ferdynand Barbasiewicz (z którym współpracuję w jej rozwoju), w roku 1993 wyleczył nią pacjenta Kliniki AIDS w Warszawie. Było to pierwsze na świecie wyleczenie chorego z pełnoobiawowym AIDS.
Nie wiem, czy Pan o tym słyszał?
Stosując tę metodę uzyskuje się też często spektakularne poprawy u pacjentów z SM, SLA(!), Chorobą Parkinsona czy z niedowładami po udarach.
Wskrzeszać nią jeszcze nie próbowaliśmy…
Ale polski lekarz – prof. Jan Talar prawie to robi – co prawda nie na sposób biblijny, ale leczy w swojej klinice osoby z rozpoznaniem „śmierci mózgu” zakwalifikowane do „transplantologicznego rozfragmentowania”. Często osoby te po wybudzeniu ze śpiączki, relacjonują rozmowy, jakie lekarze toczyli w obecności ich śpiących ciał – komu mają przypaść ich narządy.
Czy wyobraża Pan sobie siebie, lub kogoś ze swoich bliskich w takiej sytuacji?
Prof. Talar powołał te osoby na świadków w swojej sprawie oraz literaturę przedmiotu.
Sąd podobno oddalił świadków i literaturę.
Co Pan na to?!
To, z czym tu mamy do czynienia, rodzi pytanie – komu przeszkadza działalność prof. Talara? Podobno człowiek jest wart tyle, ile wynosi cena jego narządów na wolnym rynku – a jest po nie duża kolejka.
Podobno zamożne osoby mogą sobie kupić to co potrzebują, ale to coś musi być najwyższej jakości – najlepiej od osób żywych: krewnych, osób po urazach, lub skazanych na śmierć wyrokami sądów, biedaków potrzebujących pieniędzy, czy wręcz osób wyselekcjonowanych na podstawie informacji z oficjalnych baz danych i w tym celu porwanych i zabitych.
Może on psuje czyjś interes?
W 2017 r. zmarł w wieku 101 lat David Rockefeller, który przeżył 7 transplantacji serca i 2 nerek. Wzbudziło to dużo komentarzy. Jego majątek liczono w miliardach dolarów… Transplantologia, to obecnie szansa na przedłużenie życia – ale i wielki interes.
Czyim kosztem?
Znany jest mi też osobiście lekarz, którego świadkowie i literatura zostały podobnie prze Sąd Lekarski odrzucone, a on pozbawiony w taki sposób obrony – usłyszał wyrok ograniczający możliwość wykonywania zawodu. Przez dwa lata pracował jako pomocnik na budowie, a jego życie i rodzina w międzyczasie rozpadły się.
Dawno Temu słyszałem o podobnych „sądach”, gdy bez możliwości obrony ogłaszano wyrok i go wykonywano (bodajże Ostaszków czy Starobielsk…).
Czy obecni sędziowie lekarscy też idą w tym kierunku?
Czy Pan to aprobuje?
Czy to się dzieje za Pana wiedzą i przyzwoleniem?!
Rozprawy odbywają się w trybie niejawnym – dlaczego? Nie są na sale dopuszczani widzowie ani niezależne telewizje internetowe – ale TVP, TVN, Polsat – tak.
Czemu?
29 sierpnia 2020 r. miała miejsce w Berlinie międzynarodowa demonstracja ludzi nie zgadzających się na restrykcje rujnujące świat pod pretekstem Covid.
RUJNUJĄCE ŚWIAT!!!
Wymienione telewizje podały, że demonstracja liczyła około 30 tysięcy ludzi i została „rozwiązana” po paru godzinach z powodu niedotrzymywania przez uczestników „dystansu społecznego”. Tak spreparowaną wiadomość przekazano Polakom – w rzeczywistości z całego świata do Berlina przyjechało około 3-4 milionów osób (w tym tysiące Polaków). Podobna demonstracja miała miejsce w Londynie – o czym już nie wspomniano.
Czy Izba Lekarska boi się wolnego przekazu informacji?
Polska opinia publiczna jest bardzo zaniepokojona tym, co dzieje się w Sądach Lekarskich. Jaka jest wykładnia prawna takiej organizacji rozpraw (oddalanie zgłoszonych świadków i dowodów, niejawność rozprawy)?
Proszę o jej przytoczenie.
Co roku umiera w Polsce mniej więcej stała liczba osób – obecnie w czasie straszliwej pandemii, mniej niż w latach poprzednich – gdy jej nie było.
Dane GUS mówią, że w porównywalnych okresach w Polsce zmarło w tym roku 139 tys. osób, a w poprzednich latach było to:
2019 – 145,1 tys. (więcej),
2018 – 151,3 tys. (więcej),
2017 – 148 tys. (więcej),
2016 – 135,8 tys. (to jedyny rok, gdy zgonów było mniej niż w 2020 r.),
2015 – 143,6 tys. (więcej)!!!
Co roku na polskich drogach ginie około 3 tysięcy osób. Z tego powodu organizowane są „profilaktyczne” akcje – np. „AKCJA ZNICZ”. Informacje o tym wypełniają wtedy programy informacyjne w przodujących telewizorach.
Corocznie w Polsce zapada na SEPSĘ (posocznicę) około 50 tysięcy osób – z czego POŁOWA UMIERA (podobno te dane są bardzo niedoszacowane).
To większy problem niż rak , A AKCJI „SEPSA” BRAK!!!
Medycy opisują sepsę;
-z biologicznego punktu widzenia
(bakterie stają się niewrażliwe na wszystkie antybiotyki);
-z biochemicznego
(jest to „heterogeniczny zespół chorobowy będący wynikiem wzajemnego oddziaływania mediatorów biochemicznych oraz kaskady zapalnej”).
O aspektach biofizycznych sepsy nikt prawie nie mówi, bo biofizyka w medycynie jest prawie wciąż nieznana – wręcz marginalizowana. Niektórzy lekarze szczycą się tą niewiedzą, lub nawet drwią z biofizyki – a to już powinno obciążać ich sumienia owymi 25 tysiącami zgonów, bo wyjaśnienie zadziwiających efektów działania witaminy C w sepsie – daje biofizyka. Ale to długi wykład…
Chorych na sepsę, prawdopodobnie MOŻNA by URATOWAĆ Vitaminą C podawaną w dużych dawkach dożylnie. Taką wiedzę usiłuje od lat przekazać polskim lekarzom mgr. inż. Jerzy Zięba.
Jest to wiedza oparta na wynikach badań klinicznych cytowanych przez inżyniera, pochodzących z najróżniejszych ośrodków na świecie. Szukając tych danych, tłumacząc na polski i udostępniając lekarzom – odrabia lekcję należną medykom, a my się boczymy?
Mimo to, w OIL w Poznaniu ma być sądzony za dożylne podawanie askorbinianu sodu (jako preparatu Vit. C) lekarz.
Bilans:
Corocznie 25 tysięcy zgonów w naszej ukochanej ojczyźnie z powodu sepsy.
Giną nasi rodacy, a inżynier przytacza wypróbowaną na świecie wiedzę mówiącą, że można temu zaradzić – zżyma się na medyków, jest namolny do bólu z tą swoją o’racją askorbinianową, ruga doktorów – bo z pozycji jego wiedzy można uratować ludzi Vit C.
Pokazuje piśmiennictwo światowe, w którym podane są GOTOWE PROCEDURY INFUZJI DOŻYLNYCH z ASKORBINIANU SODU.
Zorganizował pogotowie antysepsowe (+48 18 262 20 85), dostarczające do polskich szpitali preparat askorbinianu sodu z niezbędną informacją. Cóż można więcej?!…
A lekarzom w Polsce narzucono „procedury”, w których askorbinianu (znaczy Vit C) brak. Mówią one procedury, że skoro antybiotyki nie działają, to nic się nie da zrobić!
A może to nie brak wiedzy, a strach przed Sądem Lekarskim – a 25 tysięcy nieboszczyków corocznie…
Przecież to możemy być również i my lekarze, albo nasi bliscy.
Czcigodny Panie Prezesie. Lekarzem się jest, a prezesem bywa.
Jako wsiowy doktór (jednak z dość znacznym dorobkiem własnym w zakresie profesji) proszę Szanownego Kolegę: spróbujmy razem odczarować tę sytuację.
Zostawi wtedy Pan po sobie kwitnący ogród wiedzy medycznej.
Ale jeżeli inżynier ma rację i Pan to zostawi swojemu losowi – to będzie Pan miał na sumieniu zgony 25 tysięcy Polaków – co roku!
Ale może racja będzie po naszej – lekarskiej stronie? Zorganizujmy więc konferencję naukową, zaprośmy tego Ziębę i ośmieszmy go, aby wybić naukowo z głów – jemu i wszystkim jego poplecznikom ideę leczenia witaminami, DMSO, EDTA, MSM itp.
Obcinanie rąk, czy palenie na stosach lekarzy chcących tak leczyć, nie będzie tak dotkliwe – jak ośmieszenie ich.
Jeżeli jednak Sąd Lekarski w Poznaniu, wlecze przed swoje oblicze lekarza, traktując go podle i oskarżając o stosowanie do leczenia Vit C (!!!) – to ja domyślam się, że dysponuje niezbitymi dowodami klinicznymi, że Vit C jest trucizną, za której podanie trza najsurowiej lekarzy karać.
Co jednak, jeżeli okaże się to nieprawdą?!
Że wiedza i kompetencje sędziów nie są w tej materii wystarczające, a metody sądzenia niecywilizowane?
Inne sprawy…
W USA, FDA nakazała wycofać ze sprzedaży w ciągu najbliższego czasu (podobnie w wielu innych krajach); margaryn, jako produktów kardiotoksycznych. W Polsce są dalej reklamowane – często z rekomendacjami towarzystw lekarskich.
Wynik to; wiedzy medycznej?
Czy NIL jest tym zainteresowana?
Co Pan na to?
Jeszcze kilkanaście lat temu w oddziałach internistycznych badano pH soku żołądkowego, aby stwierdzić; czy pacjent ma dolegliwości z powodu nad, czy niedokwaśności – bo objawy podobne.
Czy jakimiś badaniami stwierdzono, że wszyscy mamy teraz nadkwaśność którą trzeba zlikwidować prazolami, aby potem leczyć powstałe tak – dysbakteriozy przewodu pokarmowego?
Żebyż „zobojętniacze” były choć w Polsce wytwarzane, to cieszyli byśmy się z miejsc pracy i podatków…
Co Pan na to?
NLPZ (niesterydowe leki przeciwzapalne) są u nas dostępne bez recepty, dawki określane jako „terapeutyczne” – wciąż są podwyższane i końca tego chyba nie widać, bo teoretycznie szkodzą podobno tylko przez 3 miesiące w życiu człowieka.
W praktyce – w POZ, ujawnia się tragedia tego procederu; nowe przewlekłe choroby jatrogenne – nierzadko z krwotokami ze skutkiem śmiertelnym.
Co Pan na to?
Aby zakończyć…
Wiele osób pyta mnie; „Czy Izba Lekarska przyjmuje w jakiejkolwiek formie korzyści materialne od wytwórców leków, szczepionek lub sprzętu medycznego?”
Ja nie wiem, a Pan?
Uprzejmie proszę też Pana o wyjaśnienie: kto i w oparciu o co, może w Polsce naukowo weryfikować naukę i co to znaczy naukowo?
Czy arbitralna ocena wartości wiedzy medycznej oskarżanego lekarza bez analizy dowodów zgłoszonych przez niego – jest prawomocnym wyrokiem?
Czy mogą orzekać w sprawie, lekarze nie mający doświadczenia w analizowanym materiale?
Co więc znaczy; wymierzać sprawiedliwość w Izbach Lekarskich, skoro Sąd nie pochyla się nad dowodami – oddalając bez podania przyczyn literaturę i świadków!?
Czy to jeszcze sąd, czy już lincz kolegi przez „kolegów”?
Czy na naszych oczach unieważnia się z pominięciem dowodów jakąś wiedzę, aby inną zatwierdzić batem?!
Toż to ideologizacja nauki?
Czy Panu to nie przeszkadza?
Czy taki zarząd środowiskiem lekarskim w Polsce pozwala jeszcze lekarzom na zwracanie się do siebie z szacunkiem – „kolego”?
Co Pan na to Panie Prezesie?
lek. med. Janusz Kołodziejczyk