Janusz Kołodziejczyk
KRANIOTERAPIA – KLUCZ DO KLAWITERAPII
Klawiterapia, to suma wszystkich systemów akupunktury; „dużej” chińskiej akupunktury korporalnej i mikrosystemów – usznego (aurikuloterapii, od której zawsze rozpoczynam kurs KLAWITERAPII) i czaszkowego (kranioterapii).
O mikrosystemach, tak napisałem we wstępie do swojego podręcznika KRANIOTERAPII, który jest jedną z podstaw nauki Klawiterapii w Polskiej Szkole Refleksoterapii (www:plskaszkolarefleksoterapii.pl)
„W wielu miejscach ludzkiego ciała, znajdujemy przedziwne miejsca – przypominające swoim kształtem sylwetki, jakby ludzików (homunkulusów). Podobne znajdujemy również na powłokach ciał zwierząt (animulusy?).
Na zajmowanych przez nie obszarach skóry/błon śluzowych, odwzorowują się miejsca będące mikroplanami narządów i części ciała, rozlokowane w logicznym związku sąsiadujących ze sobą organów.
Nazywamy je narządowymi strefami projekcyjnymi.
Na bazie tej wiedzy powstawały w latach sześćdziesiątych XX w. tzw. mikrosystemy akupunktury: uszny (aurikuloterapia) i czaszkowy (kranioterapia), a nieco wcześniej: tęczówkowy (irydodiagnostyka), stóp (foot working) oraz inne podobne.
S ystem Kranioterapii – jak żaden inny mikrosystem akupunktury powstały w XX w., zgodnie łączy dziś w jedną – harmonijną, naukowo zweryfikowaną całość; kilkudziesięciowiekową, sprawdzoną terapeutyczną empirię medycyny Wschodu, ze współczesnymi osiągnięciami diagnostycznymi medycyny Zachodu.
Dzieło to, przemawiając do współczesnych lekarzy językiem obu kultur, łączy je w mandalę uzupełniających się wartości medycznych – dla wspólnego dobra.
Dokonujące się w trudzie – przyjęcie do publicznej wiadomości przeświadczenie, że wiedza sprzed tysięcy lat (starożytna wręcz wiedza), może wzbogacić i zainspirować współczesną naukę, jest czymś – jednocześnie bolesnym i wzniosłym dla ludzi tak różnych światów, ale zamieszkujących jedną przecież Ziemię.
Globalizacja nauki, rodzi dziś rzeczywistość nowych wartości, nie tylko w wymiarze nowych technologii, ale wręcz cywilizacji.
Nachalnie i z nadzieją na wciąż nowe zyski, restaurowany gmach pozytywistycznej wiedzy o ludzkim ciele, z użyciem argumentów z epoki pierwszych lotów balonem – nie przkonuje już, że człowiek; to prosty zestaw narządów, który może być poprawiony skalpelem czy botoksem.
Radosne dotąd pokrzykiwania transplantologów: „komu serce, komu wątroba?” wciąż jeszcze cieszą rzeszę miłośników CocaColi i frytek, ale coraz liczniejsza staje się frakcja ludzi widzących w swoich ciałach cud NATURY, służący samonaprawie, którą umiejętnie sterując – można odzyskać zdrowie. Temu służą homunkulusy mikrosystemów.”
Aurikuloterapia, może z powodzeniem być wykorzystywana jako metoda samodzielna – bez kojarzenia jej z innymi. Podobnie może być z KRANIOTERAPIĄ, która jednak najlepiej sprawdza się w skojarzeniu z innymi rodzajami terapii odruchowej – zwłaszcza z akupunkturą korporalną.
Obie te metody, stanowią trzon klawiterapii, jednak kranioterapia jest kluczem do niej.
Początki kranioterapii sięgają lat pięćdziesiątych XX w., kiedy to niektórzy eksperci akupunktury zaczęli zwracać uwagę na możliwość leczenia dolegliwości całego ciała, stymulacją miejsc na owłosionej skórze głowy – z pominięciem punktów akupunktury korporalnej.
W wyniku prowadzonych prac, na początku lat 70. XX w., akupunktura czaszki została wyodrębniona z tradycyjnego systemu akupunktury korporalnej.
I tak; w latach sześćdziesiątych XX w. japoński chirurg – TOSHIKATSU YAMAMOTO, opracował metodę akupunktury czaszkowej, łączącą tradycyjne metody nakłuwania, z zachodnią wiedzą medyczną.
Wykorzystał on czynnościowe mapowanie kory mózgu opracowane w początkach XX w. przez neurochirurgów – Penfielda i Rasmussena.
Przedstawiono je za pomocą homunkulusów (groteskowych postaci naniesionych na obraz kory mózgowej). Obecnie znanych jest więcej takich homunkulusów (np. uszny wg dr Nogier’a, tęczówkowy wg dr Peczely’ego.
Ten na skórze głowy owłosionej, skonstruowany jest w zasadzie na podstawie mózgowego homunkulusa Penfielda i Rasmussena – zupełnie, jakby skóra czaszki była kalką kory mózgowej. Wyprowadzono stąd zasadę somatotopii – mapowania stref projekcyjnych części ciała (dłoni, kolana…) i narządów wewnętrznych, postaciami homunkulusów na powierzchni skóry – aby wiedzę tę można było używać do diagnozowania i terapii.
Tak też się dzieje.
Na Dalekim Wschodzie, kranioterapię uważa się dziś za najskuteczniejszą metodę terapii wszelkich stanów po udarach mózgu.
Efekty takiego postępowania mogą niekiedy wprawić w osłupienie, bo skutki stymulacji skóry głowy, często nie dają na siebie długo czekać – porażenie może ustąpić już w trakcie pierwszego zabiegu.
Tak było w latach siedemdziesiątych XX w. w przypadku chińskiego neurochirurga dr Jiao Shunfa, który rozpoczął (jak wielu odkrywców przed nim), od prób na sobie. Po nabraniu wprawy i pewności, wykonał zabieg u czterdziestoletniej chorej z porażeniem połowiczym po udarze niedokrwiennym mózgu.
Kobieta po pierwszym zabiegu polegającym na wkłuciu pod skórę głowy – długiej, stalowej i giętkiej igły, odzyskała częściowo sprawność w porażonej części ciała. Podniosła (po raz pierwszy od dawna) kończynę górną ponad głowę i zaczęła samodzielnie chodzić. Odczuła też w trakcie zabiegu falę intensywnego ciepła w porażonej połowie ciała.
Były to namacalne fenomeny, które wystąpiły w trakcie i bezpośrednio po wykonanym zabiegu. Potwierdziły one słuszność jego oczekiwań co do skuteczności stymulacji głowy. Stało się to więc decydującym zapewne bodźcem, który pchnął go do doskonalenia metody.
Tak niezwykle spektakularna – wręcz cudowna skuteczność, nie jest jednak regułą tej – jak i żadnej innej metody.
Nie mniej, można w ten sposób próbować pomóc tym, którzy mimo zastosowanego leczenia, nie odzyskali zdrowia.
W ciągu następnych siedmiu lat doktor Chiao Shun-fa i jego współpracownicy poddali kranioterapii około 500 osób uzyskując u ponad 48% poprawę.
Kranioterapia nie jest jednolitym systemem, ale różnorodnością systemów, będących wciąż w fazie dynamicznego rozwoju.
Mamy w tym z doktorem Barbasiewiczem też swój udział.
Podsumowując; kranioterapia polega na stymulacji skóry głowy, głównie owłosionej. Można to robić w dowolny sposób.
Dr Ferdynand Barbasiewicz w latach osiemdziesiątych zastosował metalowe gwoździe (łac. clavus – stąd nazwa KLAWITERAPIA). Uciska się nimi skórę, nie przebijając jej.
Bezinwazyjne działanie upraszcza całą procedurę stymulacji, czyniąc metodę bardzo łatwą w stosowaniu – prostą i bezpieczną, możliwą do wykorzystania w każdej potrzebie, przez osobę posiadającą minimum kwalifikacji.
Nauka klawiterapii jest w Polskiej Szkole Refleksoterapii podstawą Kranioterapii. Warto ją znać.